Nocne przemyślenia Pana Kluski
Mieliście tak, że łatwiej zrezygnowaliście z kontaktu z kimś, z kim spędziliście kilka ostatnich lat, niż z kimś, z kim nie widzieliście się przez x lat?
Ja tak mam, łatwiej przyszło mi zerwać kontakt z K. z którą byłem przez 8 lat niż z A. której nie widziałem przez około 10 lat.
Niby chcemy się spotkać a unikamy tego jak ognia, po każdym niewypale jeśli chodzi o spotkanie, powtarzam sobie że to był ostatni raz kiedy piszę z nią by się spotkać. Co z tego wychodzi? A no właśnie nic. Naiwnie wierzę że tym razem się uda. Później przychodzi złość na siebie, zastanowienie "czemu?" no i odwieczne pytanie "Po co ja chcę się z nią spotkać?". No właśnie! Po co? Mamy dość dobry wirtualny kontakt, nawet się dogadujemy, a oboje robimy sobie złudne nadzieję że może w końcu. Czasami mam wrażenie że ranimy siebie nawzajem tymi planami. Czy tak jest? Nie wiem. Nadal mam nadzieję.
Jak już wtrąciłem A. do bloga.
Pewnie mieliście "szczeniackie" miłości, któż ich nie miał? Jak to u was jest? Przeszło wam? Ja czasami mam wrażenie, że mi nie przeszło. No ale po chwili zdaję sobie sprawę, że w tym prawdziwym życiu nie istnieje, jak to w jednej bajce nazwali, "Zing". Mam do niej słabość i tego nie ukrywam ale czy to miłość? Może tylko złudne nadzieję, że potrafię kochać? Może mylę przyjaźń z miłością? Jako facet mam do tego prawo. Może też wydaje mi się tak, bo każda kobieta z którą się spotykałem, nie była zazdrosna o żadną tak bardzo jak o A.? Nie ważne czy to była K. czy inna. Wszystkie najwięcej pretensji miały nie o ostatnią, tylko o A. Dziwne to trochę jest.
Idę spać, wy pomyślcie nad tym co napisałem.